Epifaniczny tom 5 – rozdział 5 – str. 324
Osiem małych i dużych znamiennych dni
(69) Potem do tego urągania przyłączyli się sekciarze spoza prawdy. Gdy rozprowadzane były Strofowanie przez Jana i List Eliasza, niemal zawsze przypominano nam o tym potopem złorzeczących listów, jakie przysyłali do nas rzymsko-katoliccy przyjaciele. Do najłagodniejszych nazw, jakimi nas określano, należą skunks oraz grzechotnik. Niektóre z określeń i wyrażeń są tak plugawe, że nie nadają się do druku. „Dobrzy katolicy” niejednokrotnie przysyłali nam pocztą egzemplarze Strofowania przez Jana oraz Listu Eliasza, których wcześniej użyli jako papieru toaletowego, dodając, że właśnie do tego nadają się takie czasopisma. Ich listy często zawierały groźby wysadzenia w powietrze Domu Biblijnego oraz zastrzelenia i zlinczowania nas. Gdy literatura była rozprowadzana w Filadelfii lub sąsiednich miastach, nasz telefon często robił się gorący od zdenerwowanych rzymsko-katolików, którzy wyrzucali z siebie najbardziej podłe i zaciekłe złorzeczenia. Nasze nazwisko, Johnson, sprawiało, że niektórzy z nich brali nas za Szweda. Nasi drodzy szwedzcy bracia na pewno nie odebraliby tego jako komplementu, gdyby wiedzieli, w jaki sposób mówili oni do nas i o nas jako rzekomym Szwedzie! Te listy i telefony były smutnym komentarzem na temat ducha, jakiego papiescy księża rozwinęli w tych „dobrych katolikach”. Tacy urągający rzymsko-katolicy często próbowali podawać się za protestantów. W większości przypadków mówili wtedy, że nasze czasopisma skłaniają ich do zbadania Kościoła katolickiego, którego nauki, ku ich zdziwieniu i radości, okazują się dla nich cudownie inspirujące. To stwierdzenie padało tak często, że uważamy, iż księża podsuwali je autorom tych listów jako część swoich frazesów, sądząc, że w ten sposób mogą wpłynąć na przerwanie przez nas rozpowszechniania takiej literatury, gdyby udało się im przekonać nas, że przynosi ona takie skutki! Listy te zwykle były anonimowe. Rzymsko-katolicy, którzy do nas dzwonili, często nie chcieli podać swego nazwiska, w wyniku czego odmawialiśmy rozmowy z nimi, ponieważ wyznajemy zasadę, by nie rozmawiać przez telefon z osobą, która poproszona, nie chce podać swego nazwiska. Pewnego dnia jakaś kobieta, która