Epifaniczny tom 8 – rozdział 7 – str. 410

Ofiary Książąt Wieku Ewangelii – dok.

prezbiter tego Kościoła. Jego ostre kazania raziły jednak światowy kler i niebawem większość kościołów została przed nim zamknięta. 2 kwietnia 1739 roku zaczął głosić na polach i innych otwartych przestrzeniach, ponieważ kościoły były dla niego niedostępne, a i liczba jego słuchaczy była zbyt duża dla jakiegokolwiek budynku kościelnego. Nierzadko, nawet gdy przekroczył już 80 lat, przemawiał do 30.000 słuchaczy i był w tym wieku z łatwością przez nich słyszany z odległości 128 metrów, tak wyraźny i doniosły był jego głos. Jedna z jego serii historycznych nabożeństw na wolnym powietrzu miała miejsce w Epworth, w czerwcu 1742 r. Ponieważ sprawujący wówczas urząd proboszcz odmówił mu skorzystania z ambony jego ojca i kiedyś jego własnej, stanął na grobie swego ojca i – napełniony powagą świętych skojarzeń tego otoczenia – z nadludzką siłą przemawiał do kilku tysięcy, które zgromadziły się, by go słuchać. Efekt był elektryzujący – setki się nawróciły, a jedno nabożeństwo powiększyło się do kilku. Jako kaznodzieja Wesley nie próbował trików sztuki oratorskiej. Jego język był prosty, styl przekonujący, sposób bycia i mówienia bezpośredni i spokojny, niemal konwersacyjny. Jego wygląd nie robił wrażenia, ponieważ miał wzrost poniżej przeciętnego, chociaż jego twarz była dystyngowana, a oczy przykuwały uwagę. W jego głosie, myślach i słowach tkwiła jednak siła płynąca z energii jego wspaniałego charakteru, która czyniła go jednym z najbardziej przekonujących kaznodziei, jacy kiedykolwiek żyli. Wygłaszał kazania mniej więcej 900 razy w roku przez około 53 lata i przemierzał ponad 8000 km rocznie – do wieku lat 70 konno, czytając i studiując w czasie jazdy, a potem, aż do osiągnięcia 88 lat – konnym powozem. Przybywając do jakiegoś miasteczka, często udawał się na plac targowy, zaczynał śpiewać pieśń, która przyciągała do niego ludzi, odmawiał modlitwę, a następnie wygłaszał kazanie do zgromadzonego tłumu. Na początku swej kaznodziejskiej ofensywy spotykał się z dużą opozycją motłochu, zwykle podburzanego przez jakiegoś fanatycznego duchownego. Czasami był bity, często obrzucany kamieniami, błotem,

poprzednia stronanastępna strona