Epifaniczny tom 2 – rozdział 5 – str. 336

Chaos

(…) nad orlętami swoimi latając). Wydaje się, że u Jer. 23:9 chodzi o drżenie kości w wyniku przerażających doświadczeń. Leksykografowie uważają, że u Jer. 23:9 występuje inne słowo niż w 1Moj. 1:2 i 5Moj. 32:11, które pisane jest w ten sam sposób, tak jak na przykład zamek jako budowla i zamek w drzwiach. Uważamy to za słuszne. Unoszenie się nad czymś jest niewątpliwie myślą 5Moj. 32:11, i to samo wydaje się dotyczyć w. 2. Język starosyryjski tłumaczy je wysiadując, tak jak w przypadku kury ogrzewającej jajka, by wylęgły się pisklęta. W hebrajskim nie ma niczego, co mogłoby sugerować taką myśl. Lecz Boska moc unosząca się nad powierzchnią wód wydaje się sugerować aktywną, ożywiającą funkcję takiej mocy. Wydaje się, że miało to związek ze spadkiem temperatury wody, która kondensowała się z leżących powyżej oparów i spadała na Ziemię, jej podstawę skalną, jako deszcz. Czynność ta z czasem uniemożliwiła jakiejkolwiek wodzie na odparowywanie i coraz większe jej ilości zatrzymywała na powierzchni ziemi przez stale narastające i potęgujące się deszcze z góry, tzn. skondensowane z części pary w „podporach” najniższego pierścienia. Siła ta działała na kilka sposobów: Po pierwsze, spadła jako deszcz skondensowany z oparów na podstawową skorupę ziemi. Przez długi okres w wyniku ogromnej temperatury skorupy ziemi deszcz taki był natychmiast wyrzucany w postaci pary. Boska energia kontynuowała obydwie te rzeczy, aż w końcu po upływie długiego czasu skorupa ziemi ostygła na tyle, by pozwolić części deszczu pozostać na jej powierzchni bez odparowania. Jednak woda ta gotowała się i niewątpliwie wydzielała gęste obłoki pary jako podpory najniższego pierścienia.

      Czas mijał, a skorupa ciągle stygła, w miarę jak spoczywały na niej coraz większe ilości mniej gorącej wody. Miało więc miejsce długie stygnięcie zarówno skorupy ziemi, jak i okrywającej ją wody. Na tym etapie stworzenia nadal trwała jednak intensywna ciemność, jaka poprzedzała

poprzednia stronanastępna strona