Epifaniczny tom 9 – rozdział 5 – str. 323
In Memoriam
którego mógłby się bardziej obawiać niż jego, łączącego z dokładnością zbijania błędnych roszczeń połączył takt, sympatię, grzeczność i miłosierdzie, które nie pozostawiały żadnej osobistej urazy po jego atakach na błąd. Podczas gdy bardzo nienawidził błędu, to błądziciela miłował jeszcze bardziej i gdy obalał jego błędne teorie, zawsze starał się mu pomóc. Przesądy związane z karą za grzech i stanem śmierci były szczególnymi celami jego ataków i nigdy nie dopuścił do tego, aby okazje do atakowania tych błędów były niewykorzystane. Zarówno przesądny, jak i niewierny czuł logikę jego ataków, a poświęcony student Słowa Bożego znajdował w nim mistrza, który wiedział, jak obronić prawdziwość Biblii i obalić błędy ludzi przesądnych, a także niewiarę ludzi niewierzących. Jego nacisk na wiarę zgodną z Pismem Świętym, rozumem i faktami był natchnieniem dla wierzących w Biblię, a strachem dla wyznaniowych chrześcijan i niewierzących. Jego czterdziestopięcioletnie ciągłe ataki na twierdze błędu i przesądu bardzo je osłabiły w oczach prawdziwych badaczy Słowa Bożego. Jednak jego praca jako reformatora była czymś więcej niż niszczeniem błędu i przesądu. Nie pozostawiała ona jego słuchaczy ofiarami niewiary. Przeciwnie, rozwinął on harmonijny, rozsądny i biblijny pogląd na Pismo Święte, który udowadniał natchnienie Słowa Bożego. W ten sposób dał on innym zdrową i rozsądną podstawę dla ich wiary w „niepokonaną skałę Pisma Św.”, podczas gdy niszczył karykatury nauk biblijnych przekazane potomności przez przesądy ciemnych wieków. Dlatego ci, którzy uważali go za swego wodza w przeprowadzaniu reform, nie zostali w wyniku jego i swojej pracy pozostawieni na gruzach. Raczej obok ruin świątyni błędu postawił on świątynię prawdy jako schronienie przed wszelkimi burzami zwątpienia, przesądu i niewiary. Ten fakt ukazuje jego prawdziwą wartość jako reformatora.
Był on także wielki jako wykonawca. Frenolog ujrzawszy pewnego razu jego portret i nie wiedząc kto na nim jest,