Epifaniczny tom 3 – rozdział 7 – str. 476-477

Świadectwo piramidy na temat Eliasza i Elizeusza

ELIASZ NA HOREBIE

W burzliwych dniach bólu i napominania,
Gdy ludu spojrzenia smutne budzą doznania,
A od czekania na Pana słabną oczy Izraela,
Na każdej górze, pod sklepieniem z zieleni,
Na każdym przez Pana wybranym skrawku ziemi
Zamiast Boga Baala lud chwalić się ośmiela.

Serca chcące czcić Boga do ziemi świętej
Muszą się udać, aby w cichości niepojętej Pana szukać,
Jego pokoju, pomocy obiecanej,
Na górę Horeb, tam gdzie Eliasz dostał posilenie,
Gdzie koła Bożego rydwanu zaznaczyły swe istnienie,
Na górę Horeb, tam gdzie prorok rozmawiał z Panem.

Tam ze smutkiem, w gniewie i pogardzie
Na grzech i grzeszników żalimy się coraz bardziej,
Przedwcześnie szukając pokoju z nieba.
Mówimy – „Panie, już dosyć, umrzeć dozwól,
Ojcowie moi pomarli i na mój koniec pozwól,
Gdyż daremne zmagania, widzę, że tak trzeba”.

A Bóg być może zapyta nas wtedy o sumienie,
„Co robisz tutaj” – powie – „co z moim poleceniem?”
„Co dzieje się z owcami zostawionymi na pustyni?”
Będziemy się tłumaczyć bólem niszczącym serce
Na widok Arki splamionej krwią ludzką, w poniewierce
Ołtarzami zniszczonymi, prorokami zabitymi.

A wtedy Pan każe nam stanąć na skale prosto
I pokaże swój tajemny plan, swoją walkę ostrą
I długą z upartym sercem człowieka.
Wpierw ukazuje grzesznikowi swą moc wielką:
Oto wybuch Jego gniewu rozbija skałę wszelką,
Moc Jego każdą drżącą górę przenika.

W tym trzęsieniu nie ma jednak Pana,
To nie przez moc Jego istota będzie poznana.
Kiedy mozolącą się ziemię trapią ponure uciążliwości,
Jego obecność z całą głębią i ogromem wysokości,
Najwspanialszy klejnot zdobiący koronę światłości,
Zaćmi i oślepi oko pełne wyniosłości.

Boga nie ma w tym trzęsieniu, lecz oto z jaskiń Synaju,
Dołów i rozpadlin płomienie, jak dawniej buchają
Zazdrości pożerającej i gniewu Bożego.
Biada grzesznikowi – sprawiedliwość Boża surowa,
Lecz Bóg na tronie swym też miłość chowa
I mówi: „Nie ma mnie w płomieniach ognia strasznego”.

A kiedy burzy koniec nastanie – nauczcie się słuchać;
Usłyszcie głos cichy i wolny wpadający do ucha,
Mówiący, że Jehowa zawsze jest z wrażliwą duszą.
Z miłością, delikatnie i czule pociąga grzesznika,
Którego serce widzące drogi Boże strach przenika.
Tu będzie nasz Pan, nie tam, gdzie skały się kruszą.

Wróć i o życie nie bój się więcej.
Ty, który teraz narzekasz,
Nie myśl, że zostałeś sam, że nikt już na ciebie nie czeka.
Wielkie skały przed tobą zasłaniają to, co za nimi.
Są jeszcze serca i oczy w upadłym Izraelu,
Które dzień za dniem ślą modlitwy, pamiętając o Stworzycielu.
Ty ich nie znasz, lecz Stwórca zna i czuwa nad swymi.

Idź, wróć do świata i puszczaj swój chleb na wodę,
Znajdziesz go, kiedy będzie trzeba – nie uderzaj w trwogę.
Radosna, choćby po dniach wielu, stanie się twoja praca.
Ona teraz twym udziałem, lecz dla twych dzieci jej owoce.
Ty tylko wierz, nie chciej zobaczyć – to nie dla serca pomoce.
Ono ma iść drogami Ewangelii, która prawdą ubogaca.

poprzednia stronanastępna strona