Epifaniczny tom 5 – rozdział 4 – str. 240

Gedeon – typ i antytyp

ostateczną odpowiedź. Gdy powróciliśmy o tej godzinie, br. Wise powiedział nam, że br. Rutherford życzy sobie, abyśmy przedstawili naszą propozycję na piśmie. Po powrocie do Filadelfii napisaliśmy więc bardzo pojednawczy list, omawiający podane wyżej punkty, i zaadresowaliśmy go do Zarządu Towarzystwa, na adres J.F. Rutherforda, jego Prezesa. Wyraźnie poinformowaliśmy w tym liście Zarząd, że adresujemy go w imieniu Pana oraz jako przedstawiciel znacznej liczby Kapłanów. Zarejestrowaliśmy ten list do osobistego doręczenia JFR, z prośbą o odesłanie nam potwierdzenia odbioru. Oznacza to, że listonosz miał dostarczyć list osobiście do rąk JFR i poprosić go o podpisanie potwierdzenia odbioru, które następnie miało być odesłane do nas.

      (67) Tak też się stało. Mamy obecnie w naszym posiadaniu nie tylko kopię naszego listu, lecz także potwierdzenie odbioru z własnoręcznym podpisem JFR jako odbiorcy. Powód, dla którego wysłaliśmy pismo do Zarządu, był następujący: Treść naszej propozycji należała do sfery polityki, nadzoru, a jako taka nie podlegała decyzji organu wykonawczego, lecz Zarządu. Innymi słowy, odmówiliśmy uznania za ważną uzurpowaną władzę, jakiej według słów br. Martina używał JFR. Kilka dni później otrzymaliśmy pismo podpisane przez Br. Gouxa, sekretarza JFR, informujące nas, że Zarząd nie obraduje (!); że nasze pismo zostało odebrane, ale nie zostało otworzone ani nie będzie otworzone, chyba że zostanie zaadresowane na JFR, skoro jest przeznaczone dla niego, i że z tego powodu nasze pismo zostaje zwrócone w załączeniu! Był to unik formalny, godny typowego prawnika! Podpis z potwierdzenia odbioru był jednak pismem JFR, a nie Gouxa. Wiedzieliśmy oczywiście, że br. Goux napisał ten list na polecenie JFR, ponieważ nie odważyłby się zrobić czegoś takiego z własnej inicjatywy. Ta procedura mogła wydać się JFR dobrym sposobem zignorowania nas.

poprzednia stronanastępna strona